Strona główna na dzień dobry

11 kwietnia 2023

Elementarz i maszyna szyfrująca Enigma

 Co wspólnego może mieć Marian Falski, autor słynnego "Elementarza" i Jerzy Różycki - pogromca maszyny szyfrującej "Enigma"? Za chwilę się wyjaśni.

"Ala ma kota" to zdanie, które większość natychmiast łączy z "Elementarzem" Mariana Falskiego, wydanym po raz pierwszy w 1910 roku, wcale nie wystąpiło w pierwszym wydaniu legendarnej książki. Zdanie to pojawia się dopiero w wydaniach z lat 30. We wcześniejszej wersji Ala okazuje się właścicielką psa Asa i bezimiennego kota. Co ciekawe zdanie to wytrzymało tylko do 1949 roku, kiedy to "Elementarz" został przystosowany do nowej powojennej rzeczywistości. Ale nie tylko tym mnie zaskoczyła kustoszka Sonia Bednarz gdy zwiedzałem malutkie Muzeum Elementarza im. prof. Mariana Falskiego w Kuźnicy Grabowskiej - jedynego takiego w Polsce. Na przykład było kilka wersji Elementarza a każdy był dostosowany do innych grup zawodowych czy społecznych. Inny był dla dzieci miejskich, inny dla dzieci wiejskich, inny był dla żołnierzy... A wszystko po to by naród po prostu nauczył się czytać.








A kim był słynna Ala? Wielu twierdzi, że była to Alina Margolis, przyszła żona Marka Edelmana, przywódcy powstania w getcie warszawskim. Chyba jednak coś tu nie gra gdyż Alina Margolis urodziła się 12 lat po napisaniu elementarza. Kim zatem była tajemnicza Ala - zapytajcie sami Sonię Bednarz gdy dotrzecie do tego urokliwego muzeum. Bo choć małe i raczkujące to jednak poczujecie się tam jak w.... szkole. A to właśnie w szkole znajdujemy odpowiedzi na wiele pytań.



No ale co z tym miejscem wspólnego ma genialny kryptolog Jerzy Różycki, który wespół z  Marianem Rejewskim i Henrykiem Zygalskim już w 1933 roku rozwalił szyfr hitlerowskiej maszyny szyfrującej Enigma? Otóż ten genialny umysł urodził tuż obok, w Kraszewicach gdzie jego ojciec prowadził aptekę. Tam znajdziecie jego ławeczkę z anagramem symbolizującym kod enigmy. Warto zagłębić się w historię walki polskich kryptologów. Bez wątpienia bez nich nie byłoby "Cudu nad Wisłą" a II Wojna Światowa trwałaby znacznie dłużej.


W drodze powrotnej natknąłem się na reanimowany dwór w Ustkowie, który został zbudowany pod koniec XVIII wieku i pamięta jeszcze I Rzeczpospolitą. Z ciekawostek można napisać, że w dniu 19 lipca 1863 r. odbył się tutaj sąd wyznaczony przez władze powstańcze nad dziedzicem Rossoszycy Władysławem Cieleckim, który samowolnie zarządził egzekucję swego leśniczego. Sąd orzekł: „Pozbawienie czci obywatelskiej z zabronieniem wstąpienia do szeregów wojsk narodowych”...





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Napisz co o tym myślisz.

Z wizytą u Marii Konopnickiej

 Dzisiejsza przejażdżka była raczej testem nowego sprzętu ale nie marnowałem czasu. Wybrałem gminne dróżki by poszukać ciekawych miejsc. A t...